W drodze do 'Milano' zatrzymujemy się na stacji benzynowej, musimy zjeść jakieś śniadanie/obiad. Jedziemy cały czas na paliwie, które dostaliśmy w Szwajcarii, ale licznik jeszcze nam pokazuje trochę ropy w aucie.
Trochę tęsknie za jedzeniem mamy, więc postanawiam zjeść coś, co mi przypomni domowy smak ;)
A na główne danie, jako że jesteśmy we Włoszech, typowe dla tego kraju danie! Co z tego, że przywiezione z PL, ważne że zrobione i zjedzone gdzie indziej!
Woda na makaron się gotuje, zostawiliśmy przykrywkę prawopodobnie w Szwajcarii, więc trzeba sobie radzić wszystkimi możliwymi sposobami. Przykrywka od kuchenki daje radę, w busie jak zawsze porządek :)
A jak przystało na dobrą restaurację- przed głównym daniem trzeba zjeść przystawkę, np. zupę gulaszową.
Szef kuchni w pracy
I picie też mieliśmy, jeszcze od Eliene! Ale to nie wszystko, ze sobą mamy też szklankę, takie wygody!
A że nie mamy pokrywki, makaron trzeba jakoś odcedzić. Na szczęście zna się sposoby, przez szmatkę też można :)
Czas na włoski obiad, polecam- Piotr Denisiuk. Nawet nie wiecie, jak dobrze zjeść spaghetti własnej (Rafała) roboty gdzieś w środku Italii!
Dojechaliśmy do Mediolanu, jest tak gorąco, że nawet nie ma co zakładać koszulki. Dla słabo widzących- 34 stopnie ciepła :)
Mijamy fontanne. Hmmm...
Zaparkowaliśmy tuż przy zamku, po napisach wydaje nam się, że parking bezpłatny.
Wchodzimy na zamek, mega gorąco, murzyni siedzą i krzyczą do nas: "Rastafari! Jamaica! Africa!" Podchodzi do nas jeden, wita się i zakłada nam po branzoletce. Pyta się skąd jesteśmy, czy na długo przyjechaliśmy. Założył nam po jednej na ręce, na koniec pyta się o jakieś drobne. Dalibyśmy, ale nasz budżet to 70 centów, które zostały w busie. Przy wyjeździe z Medilanu mieliśmy już po 3 takie branzoletki :) Idziemy dalej zamkiem.
Już w średniowieczu wiedzieli, że za kilkaset lat przyjadą na zamek ludzie, którzy będą zmęczeni i będą chcieli pomoczyć nogi w wodzie, oni dopiero byli przyszłościowo myślący!
Wyszliśmy z zamku, przeszliśmy się parkiem, upał jak w lecie we Włoszech i zaszliśmy nad staw, gdzie normalnie pływały sobie ryby i żółwie. Doszliśmy do miejsca przygotowanego na work out, więc zrobiliśmy szybki trening co by trzymać forme i poszliśmy dalej
I doszliśmy do łuku triumfalnego, który jak się dowiedzieliśmy, był zbudowany specjalnie dla nas! Fotka a'la Hubert Styła :D
Wróciliśmy się do fontanny i co tu robić? hehe
No przede wszystkim to jednak umyć ząbki!
A później... to już wiadomo :) podobno we Włoszech strasznie ganiają za kąpanie się w fontannach, ale na szczęście ktoś tu ma immunitet, sesja z fontanny!
Rafał wspinacz, więc trzeba spróbować jeszcze wyżej :)
Ale koniec tego dobrego, wracamy do busa po rzeczy i idziemy na rynek trochę zarobić :)
Po raz kolejny nie mamy przewodnika, więc nie wiem gdzie to jest, ale samojebka musi być :D
Wychodzimy z tych 'akweduktów' i wyłania nam się katedra w Mediolanie, ROBI WRAŻENIE. W środku jeszcze piękniejsza, fotek ze środka niestety nie mam :(
No i kolejne artystyczne zdjęcie musi być, check this out!
Wracamy do busa i uderzamy dalej w trasę, gdzie teraz? Do Rimini nad Adriatyk!
Miejsce o którym napisałeś, że nie wiesz co to i gdzie się znajduje to Galeria Vittorio Emanuele II znana również po prostu jako pierwsze centrum handlowe:D Trzymam kciuki, żeby wszystko co zaplanowaliście lub nie zaplanowaliście Wam się udało:D
OdpowiedzUsuń