poniedziałek, 1 lipca 2013

Szwajcaria!

Budzę się rano, na myśl o awarii busa nie chce mi się nawet wstawać. Kilka razy otwieram oczy, ale znów zasypiam. Rafał już wyszedł z busa, po chwili też wychodzę. Sytuacja straszna, ale nie ma sensu myśleć, jak człowiek jest głodny, czas na śniadanie.



A dzień wcześniej dostaliśmy na stacji benzynowej od pracownika babkę, powiedział że z mlekiem jest dobra. Mieliśmy tylko kawę, ale i tak była dobra :)










Szybkie mycie zębów na stacji benzynowej, humor gorszy, niż mogłem sobie wyobrazić. Nie byłem zły, czy zdenerwowany. Byłem po prostu przygnębiony, że jesteśmy na zadupiu z zepsutym busem. Pogadaliśmy z ludźmi na stacji, zadzwonili do mechanika. Miał przyjechać na 11, więc mieliśmy jeszcze pół godziny. Czekamy.















Przyjechał mechanik, który nie mówił po angielsku, więc wszystko tłumaczyła pracownica stacji. Gadamy z mechanikiem ile będzie kosztowała naprawa. 200 euro. Pfff.. chwilę się zastanawiam czy działamy, ale nie mamy innej możliwości, więc decydujemy się, wstawiamy busa na lawete.


Jedziemy jakieś 20 km do miasteczka, zostawiamy busa w warsztacie

Dobra, lecimy złapać neta do miateczka żeby zdobyć hajs, póki co nie mamy nic.














Zacząło kropić, nigdzie nie ma wifi, ale idziemy dalej, na poczcie mówią, że obok jest "Internet Point". Poszliśmy, po polsko-angielsko-włosku dogadaliśmy się i siedliśmy ogarnąć hajs.


Mieliśmy jeszcze godzinę do odbioru auta, więc poszliśmy miasteczkiem do bankomatu, mimo deszczu było ładne :)




















Poszliśmy na stacje, wypłaciliśmy kasę, mieliśmy 190 euro. Plan jest prosty, targujemy do 150 i zostaje nam 40 euro na paliwo, czy cokolwiek. Siedliśmy na stacji benzynowej i mieliśmy chwilę czasu. Ja trochę pisałem, a Rafał zaczął rysować budynek, który był przed nami.
















Odebraliśmy busa, nie było problemu żeby stargować na 150 euro, więc pojechaliśmy dalej. Auto jedzie, także spoko, nie zdążyliśmy wyjechać z Włoch, a już zobaczyliśmy coś, przy czym warto było się zatrzymać.






















No to już w dużo lepszym humorze jedziemy dalej, mamy za cel dojechać dzisiaj do Eliane, mieliśmy być rano, ale możemy się trochę spóźnić :)


 
A teraz czas na zdjęcie, które zrobiłem podczas jazdy patrząc się na droge! Urodzony fotograf!



A tak jechaliśmy po Alpach- mało paliwa, wysoka temperatura silnika i nie szybciej, niż 50 km/h :D



















Pojawiła się kontrolka, że trzeba dolać płynu do chłodnicy, więc zrobiliśmy sobie przerwe, zjedliśmy kanapki, zamontowaliśmy eleganckie przenośne kino i obejrzeliśmy film :)



Wjechaliśmy do Szwajcarii i po raz pierwszy sprawdziła nas policja, na szczęście wszystko grało :)






















Pojechaliśmy dalej, Szwajcaria jest niesamowicie piękna!






I dojechaliśmy do miejsca, gdzie trzeba było przejechać pociągiem. Nie miałem pojęcia jak to ma wyglądać, ale generalnie podobne to podróży promem, przeżycie niesamowite, czasem się obawiałem, czy nie odpadniemy gdzieś po drodze, ale dojechaliśmy do końca, taka przyjemność kosztuje 18 euro i zaoszczędza jakieś 500 km drogi :)















A później jedziemy elegnacko autostradą, na spokojnie, bez pośpiechu, a przed nami jedzie policja. Pojawia się z tyłu napis "polizei", "bitte", "folgen", czy coś takiego. Chyba nie do nas, jedziemy dalej. Po chwili skręcają na prawy pas, więc myślę, że może warto za nimi jechać. Było warto. Zjechaliśmy za nimi na pobocze, światła są (nie wiem czy obowiązkowe, ale lepiej, żeby były), pasy zapięte, także w sumie okej. Podchodzą, pytają, biorą paszporty, dwóch kolesi i kobieta. Oni sprawdzają numery, ubezpieczenie i reszte rzeczy, a my rozmawiamy z policewoman, której bardzo podbało się to, że jesteśmy artystami i podróżujemy ;) Okazało się, że przyczepili się do winiety, która leżała, a nie była przyklejona, gdyby tata Eliane nie dałby jej nam, mielibyśmy spory mandat. Przykeiliśmy i wszystko ok, jedziemy dalej.





Dojechaliśmy do Eliane, zjedliśmy porządny obiad, pokazaliśmy im zdjęcia od Zakopanego aż do teraz, opowiadaliśmy różne historie z trasy, wypiliśmy po kieliszku wina, zjedliśmy do tego czekoladę, więc było meeega miło :) 



Szybko notka, fejsik, skype itp. :)
















No i co jest fajne, znowu spaliśmy w domku, po prostu cudownie!















Już w dużo lepszych humorach, niż rano kładziemy się spać, ważne że jedziemy do przodu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz