piątek, 12 lipca 2013

No i oczywiście już po Podróży nie było czasu i przede wszystkim chęci, żeby dalej pisać, nie ta energia, ale trzeba dokończyć to, co się zaczęło! Także myk! Skończyliśmy na nocy u Eliane w Szwajcarii. Więc co robimy rano? Oczywiście wstajemy. I że spaliśmy w łóżku, to oczywiście było ciężko :(





Ale to, że ciężko, nie oznacza, że nie było warto. Oto, co czekało na nas na stole:




 I do tego coś, czego nam bardzo brakowało: DOBRA KAWA. Drugi tydzień picia kawy 3w1 trochę się przejadło :)




 Ruszyliśmy do Bern, gdzie Rafał zaczął grać, hajs powoli zaczął się zgadzać, było coraz więcej pieniędzy na zatankowanie busa :)



 A tymczasem ja, pracowity chłopak, chodziłem po centrum :)





 No to myk, cały czas nie będę spacerował! Trzeba trochę zwiedzić, akurat coś się działo na mieście, więc nie mogło mnie zabraknąć :D generalnie jakiś konkurs jazdy na rowerze po torze, nie wiem jak się to nazywa, ale wyglądało całkiem fajnie.
















 No i skończone zarabianie, szukamy czegoś, co można kupić. Oczywiście nie kupiliśmy nic, ale kilka rzeczy było wartych kupienia :(















Zarobieni, więc ruszamy do busa. Przychodzimy i jeden z najpiękniejszych widoków jakie mogliśbyśmy widzieć :)


I jak jest hajs, to oczywiście leci na paliwio, w Szwajcarii o dziwo paliwo tanie w stosunku do nawet batoników!
















I jedziemy dalej trasą! Jazda optymalna, czyli temperatura silnika w normie, dużo paliwa, a na liczniku 100 km/h!




Dalej trasa, elegnacko!






Mkniemy, w końcu stajemy jeszcze gdzieś na stacji, znajdujemy wifi, także optymalnie.





Ale w końcu żyjemy na bogato:





















No i jakby inaczej, przed wizytą w toalecie, czas załoić w elegnacką grę logiczną, highscore musiałem zdobyć, bo jak inaczej.




No i mkniemy przez Szwajcarię, co prawda już nie takie ogromne góry, ale widoki cały czas niesamowite :)



























No i dojeżdżamy do granicy ze Niemcami, troche korek na rodzie, ale aby do przodu :)



  No i czas na przerwę, soczewki niech chwilę odpoczną :)
















A tutaj zdjęcie naklejek, które dostaliśmy w Wiedni u i które nadal są na lusterkach, w kilku momentach mega pomogły :)





I już w Niemczech zjedliśmy OGROMNY obiad, nawet krokodyl chciał trochę.





Jedliśmy na parkingu przy autostradzie i zobaczyłem ziomka, który też miał T4, oczywiście zagadałem, zobaczyłem jak wygląda jego auto. Koleś jeździł z żoną i z dzieckiem, ja mu opowiedziałem o naszym podróżowaniu i historiach i dał nam butelkę wina z Włoch :)



Przejechaliśmy jeszcze trochę trasy, wjechaliśmy do Austrii, ale do Wiednia nie dojechaliśmy, miałem aby 170 km do stolicy, ale zamykały mi się oczy. Zjechałem na najbliższy parking i poszedłem spać, odpowiedzialny Denis wiedział co robić :D

Oby kolejny wpis był szybciej, yo!
Dawajcie feedback, piszcie komentarze, PW, lajkujcie, dawajcie znać, czy Wam się spodobał nasz pomysł, czy Was zainspirowaliśmy, czy też chcecie nam oddać oszczędności swojego życia :)

1 komentarz:

  1. Denis, Twoje doświadczenia z buskingiem i aktywność na forach bardzo mi pomogły się przełamać (tam funkcjonuję pod nickiem Niebieski).

    A blog bardzo przyjemnie się czyta. I ma jeszcze jedną zaletę: będziecie mieli świetną pamiątkę. Sam żałuję, że nie prowadziłem bloga lub dziennika podczas mojej podróży życia.

    OdpowiedzUsuń